Jedna kobieta, Dwa zdjęcia, Ślepa miłość…
Nigdy nie myślałem, że moje życie potoczy się w taki sposób. Nie wierzyłem przez długie lata, że moje marzenia, skryte w najgłębszych zakamarkach mojego ja zostaną w jakiś tajemny sposób odkryte i spełnione. I nie mam tu na myśli marzeń typu, być kimś, być gdzieś, mieć coś. Chodzi mi o moje najwcześniejsze chłopięce marzenia związane z byciem z kimś wyjątkowym. Teraz mogę Wam je już ujawnić i napisać o tym otwarcie bo uważam, że warto opowiedzieć tą historię. Warto aby inni poznali moc życia i tego jak wielkie niespodzianki może nam sprawić w każdym, najbardziej nieoczekiwanym momencie.
Trwało to dość długo i zanim wszystko się dokonało musiało wydarzyć się wiele rzeczy. Niemiłych i trudnych. Po 10 latach mój pierwszy związek rozpadł się ostatecznie i byłem załamany. W tamtym momencie brałem pod uwagę to, że mogę już nigdy nie związać się z nikim. Nie miałem przekonania, że ktoś mógłby chcieć mnie w swoim życiu jak również ja za bardzo tego nie pragnąłem. Nie zniknęło jednak chłopięce marzenie. Niestety dorosła głowa nie dopuszczała już do głosu tak niewiarygodnych pragnień.
Zostałem sam. Rozbity i zraniony. Poturbowany i odarty z wiary w prawdziwą, ślepą miłość. Przez pierwsze miesiące próbowałem złapać równowagę i po prostu żyć z dnia na dzień. To jakoś wystarczało lecz sprawy toczyły się w złą stronę. Poznałem wiele nieciekawych zajęć jakimi potrafią się ludzie zamęczać. Spotykałem wiele osób, które nie stanowiły dla mnie niczego więcej jak codziennej zapchaj dziury. Taki tryb życia przesączony oparami niezdrowych substancji oraz szkodliwych płynów powoli przestawał spełniać swoją rolę. Miałem dość i obudziło się we mnie pragnienie spotkania z kimś kto na prawdę dostrzeże we mnie moje prawdziwe ja. Na nowo zapragnąłem być blisko, znów chciałem ufać i słuchać. Marzenia z głębi samego siebie cichutko szeptały gdzieś z tyłu mojej głowy. Słyszałem głos lecz nie wiedziałem co zrobić. Jak zawalczyć o normalność i spokój.
Tego dnia miałem wszystkiego tak bardzo dość. Płytkiego doświadczenia, marazmu codzienności, braku perspektywy i przeogromnie dojmującego poczucia samotności. Tak bardzo zapragnąłem nawiązać kontakt z kimś, kto po prostu wysłucha i spróbuje nie oceniać, spróbuje zrozumieć. Włączyłem komputer i uruchomiłem zapomniany już przez większość z nas komunikator Gadu Gadu. Określiłem kryteria wyszukiwania, nie było ich wiele. Kobieta, wiek zbliżony do mojego, miejsce nieodległe. Pojawiło się bardzo wiele propozycji. Zwróciłem swoją klawiaturę w stronę pierwszej. Jej status – aktywny. Tak pięknie się podpisała – Annie.
Wymyśliłem na biegu krótkie zdanie, cokolwiek. Tak by zaczepić, by sprowokować do jakiejkolwiek reakcji, aby dać nam pretekst do wymiany tych kilku prostych zdań. „Komp ruszył. Jakby co szukaj mnie tu.” To było pierwsze co napisałem do Annie. Niestety nie mogłem wiedzieć, iż dzień wcześniej odzyskała swój komputer po poważnym zawirusowaniu klikając w link podesłany przez hackera. Jej laptop padł na amen i była wściekła. Kolega pomógł jej uwolnić się od robala i gdy uruchomiła go na nowo przeczytała wiadomość ode mnie. To było bardziej niż jasne, że pisze do niej ktoś kto zapewne wysłał jej ten prezent i teraz oferuje jakiś kontakt w niewiadomym celu. Posłała mi w tym samym momencie jasny komunikat na GG w odpowiedzi: „Spierdalaj chamie!” I to była nasza pierwsza wymiana zdań. Tak mocno mnie tąpnęło, że postanowiłem natychmiast odpisać. „Przepraszam, ale chyba się pomyliłem i napisałem do niewłaściwej osoby. Na moje nieszczęście wyjątkowo niemiłej.” Annie odpisała tłumacząc się, że nie jest niemiła, że komputer, wirus, że zła, że myślała, że to ten „życzliwy”, który uszkodził jej komputer do niej pisze. Tak się zaczęła nasza rozmowa. Od słowa, do słowa i szybko złapaliśmy niesamowity kontakt. Siedziałem w domu i tłukłem w klawiaturę jak najęty i stało się wtedy coś co nazwałbym przełomem. Oderwałem się myślami od mojego codziennego marazmu. Byłem w innym świecie. Problemy zniknęły, pojawiła się radość, zajrzała zza rogu normalność i spokój. Annie tak cudownie mówiła. Tak wspaniale składała zdania. Tak ślicznie potrafiła ……przekląć.
Od „spierdalaj chamie” na początku, do „do usłyszenia kochanie” droga była bardzo krótka. Wszystko zamknęło się w dziesiątkach minut. Siadałem do komputera skrajnie zmęczony i załamany a odchodziłem od niego jako inny, pełen nadziei i optymizmu człowiek. Tak bardzo natchniony, tak bardzo radosny i …..szczęśliwy.
Nasze rozmowy stały się baaaardzo regularne. Gadu Gadu praktycznie przejęło nad nami władzę i spowiadaliśmy się sobie w ogromnym tempie. Annie jednak nie pozwalała na to abyśmy wymienili się spojrzeniami. Nie chciała przesłać mi żadnego swojego zdjęcia. Po czasie zrozumiałem, że to dobrze. Po co mam tak szybko rozwiać aurę tajemnicy? Po co mi to ewentualne rozczarowanie? Jest pięknie i niech tak zostanie. I zostało. Pisaliśmy do siebie i rozmawialiśmy długie godziny. Zbliżałem się do niej bardzo i jednocześnie oddalałem od dotychczasowego trybu życia. Moi znajomi i przyjaciele zostali poddani weryfikacji. Egzamin z lojalności zdała niewielka, wręcz symboliczna grupa. Inni uważali mnie za desperata, który stracił głowę dla jakiejś internetowej modliszki. Nie dość, że zawróciła mu w głowie to jeszcze nie chce się ujawnić. To zdecydowanie było zbyt wiele nielogiczności dla wielu z grona moich znajomych. Ci którzy mnie wspierali w moim szaleństwie wierzyli, w to co czułem. I to w zupełności wystarczyło. Czas działał na moją korzyść.
Annie mieszkała w Belgii. Miała podpisany kontrakt z linią lotniczą. Była szefem załogi pokładowej. To mi imponowało bo sam, choć zafascynowany lotnictwem cywilnym panicznie boję się latać. Okazało się, że wcześniej mieszkała w Mediolanie. Pracowała przy organizacji Tygodnia Mody. Jako jedna z niewielu znała dobrze angielski, rosyjski, włoski i polski. Mogła bez problemu koordynować pracę modelek z Rosji i Polski. Ich było najwięcej. Poznawszy te wszystkie informacje oraz wiele innych coraz bardziej rosła we mnie fascynacja tą nieznaną mi kobietą. Pragnąłem tak bardzo ją odkrywać, poznawać, zbliżać się do niej. Pragnienie było tym silniejsze, że nie wiedziałem jak wygląda i jak brzmi jej głos…
Wtopiliśmy się w siebie bardzo. Rozmawialiśmy godzinami. Okazało się, że są w nas wspólne cechy, wspólne upodobania i podobne dziwactwa. Zbliżaliśmy się do siebie tak bardzo i tak szybko, że zdawało się to być jak sen. Jak jakiś niesamowity film. Film, w którym gram główną rolę. Fabuła doszła do momentu w którym dzieją się rzeczy niewyobrażalnie ważne. Życie właśnie teraz odkrywa przede mną najważniejszą z kart. Rodziło się we mnie uczucie ale sam nie wierzyłem w to co się ze mną działo. Zapragnąłem usłyszeć jej głos. Poprosiłem o jej numer. Dostałem go i zaczął się następny etap mojego nowego życia.
Pierwszy telefon, pierwsze słowa. Nigdy tego nie zapomnę. Miejsce, w którym stałem, pogoda za oknem, czas…. i słowo : „cześć”.
Słyszałem jak się uśmiecha, jak odgarnia włosy, jak przymyka oczy, jak się kładzie. Widziałem ją, choć nie wiedziałem jak wygląda. Czułem ją już tak bardzo a nawet nie wiedziałem jak pachnie. Byliśmy przez telefon tak blisko. Ona tam, tak daleko, ja tu, w swoim domu. Ze słuchawkami w uszach aby słyszeć lepiej. Oboje wsłuchani, zafascynowani, oczarowani., za……
Tamten czas to była bajka. Bajka, która zmieniła się w rzeczywistość. Doszliśmy w naszych rozmowach za daleko. Za daleko aby pozwolić na to by być oddzielonymi tak dużym dystansem. Napisałem w pewnym momencie, że stała się dla mnie bardzo bliska, że to coś więcej. Wysłałem smsa: „to musi być M….ć”. Powitała go tak pięknie. Byliśmy już razem…
Odwagą wykazała się Anna. Tak. Anna, bo Annie to tylko zdrobnienie jakie dostała latając w przestworzach. Anna podjęła decyzję. Że leci. Że zostawia wszystko. Rzuca pracę, mieszkanie, zobowiązania. Leci do mnie. Do mojego domu. Do naszego domu.
Żyłem wtedy dosłownie jak we śnie. Nasz świat zawładnął nami i nasze uczucia okazały się być ponad wszystkim na tym świecie. Nie liczyło się gdzie jesteśmy, co robimy. Chcieliśmy już dotknąć się, zobaczyć po raz pierwszy. Mój Boże, jak Ona wygląda????!!!!!
Wierzyłem, że jest piękna. Widziałem ją oczami swojej wyobraźni. Była w nich cudowną, zmysłową kobietą, pełną wdzięku i delikatności. Jej ruchy widziałem dokładnie. Jak chodzi, jak się zamyśla, jak odgarnia włosy i mruży oczy gdy myśli. Tyle w mojej głowie powstawało obrazów z nią w roli głównej, że praktycznie nie myślałem już niczym innym. Ja ja kochałem a inni stukali się w głowę patrząc na mnie i słuchając mojej opowieści o tym, że czekam na kogoś, kogo znam dopiero miesiąc, kogo nigdy nie widziałem, kogo kocham i z kim chcę być. Ale czyż zakochany słucha kogokolwiek? Kogokolwiek oprócz swego serca?
Ten wieczór był wyjątkowy. Wiedziałem, że już jest. Przyleciała. Jest już tuż tuż. Zaraz ją zobaczę dotknę, poczuję. Jadę do Centrum, parkuję, wysiadam. Idę. Klub w centrum miasta. Przypadkowy. Ale nie dla nas. Niebawem rozegra się tam główna scena. Aktorzy są w drodze. Scenariusz pisze życie. Reżyseruje serce.
Wchodzę! Nie rozglądam się. Nie zastanawiam, nie denerwuję. Po prostu szukam jej. Mojej kobiety. Mojej miłości, którą zaraz zobaczę po raz pierwszy. Kieruję kroki na antresolę klubu. Sam też bym tam usiadł. Idę. To sam koniec lokalu. Wiem, że tam jest. Już ją widzę. To ONA. Spojrzenie. Patrzymy na siebie oboje. Słowa nie brzmią, tylko cicha muzyka z głośnika. Nasze oczy wtapiają się w siebie. Spragnione i jednocześnie pełne obaw. Nie chcemy rozczarowania. Nie ma go. Jest radość, spokój i ulga. To Ona. Jest taka piękna. Taka jaką ją widziałem w swych snach. Patrzy tak głęboko, tak prawdziwie. Widzę w jej oczach cały mój świat, całą swoją przyszłość. Moja Anna.
Siadam obok niej, czuję jej zapach, widzę jej dłonie, jej usta, jej włosy. Jest moja. Znalazłem ją spośród miliona. Odkryłem dla siebie i dla nas. Jest tak blisko. Nie pozwolę jej już odlecieć. Nigdzie i z nikim. Jest moja. Na zawsze. Całuję ją w myślach. Pragnę jej. Jestem tak bardzo stęskniony jej ciepła.
Niewiele pamiętam z naszej pierwszej rozmowy. Pamiętam za to wszystkie obrazy. Czuję to bardziej niż widzę. To była magia. Poszliśmy razem przed siebie. Zaczęliśmy być razem. Ona okazała się przepiękną blondynką, Anną, stewardessą. Ucieleśniła wszystkie moje dziecięce najskrytsze marzenia. O tym by być z kimś pięknym, mądrym i wrażliwym. O tym, by mówić sobie prawdę i czuć zaufanie. O tym aby nie bać się i nie wstydzić niczego. O tym aby kochać prawdziwie i natychmiast.
Na drugiej randce poprosiłem aby przywiozła swoje rzeczy. Wprowadziła się błyskawicznie. Dla mnie i tak zbyt późno. O jakieś 15 lat…
To tempo tak szybkie dla nas zupełnie naturalne. Ja nie chciałem, tracić ani chwili. Ona jeszcze trochę się bała. Ja też lecz oboje straciliśmy dla siebie głowę. Po czasie zdałem sobie sprawę, że stało się to już dużo wcześniej. Musiałem tylko usłyszeć : spierdalaj chamie” ….Było po mnie. Cudownie.
Zaczęliśmy żyć wspólnie. Mój pusty dom stał się prawdziwym DOMEM. Brakowało nam tylko dziecka. Jasne deklaracje były podstawą naszego wspólnego widzenia spraw. Byliśmy gotowi w każdej chwili przyjąć maleństwo do naszego życia. Niestety. Czekaliśmy długo. Aż w końcu przyszła do nas Nina.
Co było dalej już sami zobaczyć możecie na stronach bloga. Archiwum pomoże Wam w tej podróży w czasie.
Miłość jest ślepa. Wiem to doskonale i chciałbym aby każdy, kto jeszcze jej nie odnalazł wierzył w nią i nie patrzył zbyt dużo własnymi oczami. Serce dużo lepiej podpowiada co jest dobre a co nie. Czasem trzeba po prostu uwierzyć w swoje marzenia. W swoje nieodkryte pragnienia i pozwolić im stać się rzeczywistością.
Jestem lodziarzem, fotografem. Marzyłem o blondynce Annie, która jest stewardessą. Kiedy byłem mały.
Anna gdy była mała wszystkie zaoszczędzone drobne wydawała na lody. Też miała marzenie. Być żoną człowieka, który je produkuje;-)
-
Kamila Łońska-Kępa
-
Grzegorz Stykowski
-
-
tomek q
-
Grzegorz Stykowski
-
tomek q
-
-
-
Praline
-
Grzegorz Stykowski
-
-
dudi
-
Grzegorz Stykowski
-
-
sylwia
-
Grzegorz Stykowski
-
-
Marta
-
Grzegorz Stykowski
-
-
Aneta-czarownica
-
Grzegorz Stykowski
-
Aneta-Czarownica
-
-
-
Agnieszka Kaluga
-
Grzegorz Stykowski
-
-
Dorota
-
Grzegorz Stykowski
-
-
Ewelina Watkowska
-
Grzegorz Stykowski
-
-
Iza
-
Grzegorz Stykowski
-
-
Ania
-
Grzegorz Stykowski
-
-
Beti
-
Grzegorz Stykowski
-
-
Katarzyna Sarnowska
-
Grzegorz Stykowski
-
Katarzyna Sarnowska
-
Grzegorz Stykowski
-
-
-
-
Sylwia
-
Grzegorz Stykowski
-
-
Magda
-
Grzegorz Stykowski
-
-
Sylwia