↑ top

Wielkanoc 2015 / Easter 2015

0

Dzień Pierwszy / Day One

4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 18a 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48

Dzień Drugi / Day Two

49 50 51 52 53 54 55 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87

Święta nie zaczęły się dobrze. Poranek przywitał mnie okrutnym bólem głowy. Stres po wyczerpującym maratonie w pracy zrobił swoje. Zawsze cierpię gdy nadchodzi dzień po. Boję się tego. Ból przepotworny i ledwo chodzę. Ponadto Nina bezlitośnie budzi się wcześnie rano i nie daje pospać ani chwili dłużej. Napięcie związane z faktem, że musimy się szybko przygotować do wyjazdu do rodziców Ani na śniadanie odbiera radość poranka.

- szybko, Nina, myjemy się

- Nie!

- bo nie zdążymy…

Dialogi znane. Nieciekawe. Napięcie wciąż rośnie. Nina nie współpracuje. Wyczuwa napięcie. W końcu kłócimy się z Anią już na całego. Każdy ma dość. W końcu jakimś cudem jedziemy. Ból narasta jeszcze bardziej. Bezlitośnie próbuję go dławić. A raczej desperacko, ryzykownie. 1200 mg Ibuprofenu. Max dla dorosłego na dobę. To 6 tabletek po 200 mg. Na drugi dzień będę wiedział, że ta zabójcza dawka nie poradziła sobie z zadaniem. Cierpiałem dwa dni…
Zdjęcia? To strzępy tego co widziałem przez pryzmat zamglonego spojrzenia. Zazwyczaj staram się nie obarczać rodziny moją migreną. Nie ich wina. Walczyłem w te święta ze swoim ciałem. Chciałem być sprawny. Nie do końca dałem radę. Zawiodłem. Swoją słabością w obliczu stresu. Swoją naturą znerwicowaną i nadwrażliwą. Pogoda dołożyła swoje. Nieżyczliwa zołza. Choć Słońce czasami wygrywało walkę o spojrzenie nam w okna, w większości był ponuro, zimno i wietrznie.
Udało się jednak być razem. Jakkolwiek by to nie wyglądało. Byliśmy razem i to przeżyliśmy. Zapamiętam te święta inaczej. Raczej ciężko i boleśnie. Durne ciało!
Rodzina była jednak razem a Mama Ani i jej Tata tak pięknie zadbali o to abyśmy czuli się dobrze. I tak było. Wewnętrznie z pewnością czuliśmy się ze sobą dobrze.

  • mart.

    Miewałam migrenę, zaczełam regularnie jeść oraz spędzać aktywnie czas….Migrena nie wraca! Wiem, jak jest ciężko, jak się pojawia, jak trzeba przetrwać… Współczuję, ale na szczęście to już przeszłość, trzeba iść do przodu, cieszyć się chwilą obecną, gorąco pozdrawiam!

    • Mart. wiem, że proste życie, uporządkowany rytm jest zbawienny. Ale ja jakoś jestem z tym na bakier. Czuję czasem, że życie ucieka mi zbyt szybko i zaniedbuję rytuały aby zrobić więcej tam gdzie bardzo mi zależy. Może to błąd? Z pewnością. Może kiedyś nauczę się porządku życia…

  • Joanna – Mama w Centrum

    Grzegorz, nie mów „durne ciało”. To nasz jedyny „dom”. Troski potrzebuje :-)
    Reportaż jak zwykle pełen życia.

    • Asia. Raz Wellman na wizji powiedziała lekarzom, że wkurwia ją jak mówią jej: „proszę się pozbyć stresu”. Mnie też to wkurwia. A pisze o tym dlatego bo czasem zmagamy się z w życiu z sytuacjami których trudno uniknąć. Nie wszystko się da pozmieniać tak aby nas nie dewastowało psychicznie. Walczę o spokój wewnętrzny jak tylko potrafię ale są sytuacje, które po prostu muszę przetrwać. To ma swoją cenę, którą płacę w Święta. Masz rację, że ciało potrzebuje troski. Masz rację…

      • Joanna – Mama w Centrum

        Ja też nie jestem wyznawczynią naiwnego optymizmy, że wszystko się da zmienić, aby tkwić w samej szczęśliwości ;-) Ale bez względu na wszystko nie należy w stosunku do siebie kierować złych słów. I także w sytuacjach stresowych, złych, męczących, trudnych – być dobrym dla siebie. Ja się tego uczę bezustannie :-)

  • Zdjęcia przepiękne!
    A ja myślałam, że to Anna była chora w Święta, a nie Ty – na zdjęciach nie widać Twojej niedyspozycji :)

    Właśnie przypomniałeś mi swoim wpisem, w jaki sposób przeżywałam Święta jeszcze trzy lata temu – po każdej Wielkanocy razem z Kubą cieszyliśmy się, że to już koniec i że jakoś daliśmy radę, że „przeżyliśmy” – to bardzo trafne określenie. Na szczęście rok temu wszystko się zmieniło i już nie pędzimy, nie mamy żadnego stresu i czas Świąt jest dla nas bardzo radosny, rodzinny, szczęśliwy – spędzamy go tylko w gronie naszej trójki, ale jest o niebo lepiej!
    Pomyśl czasami o sobie i bądź ZDROWYM egoistą ;)

    • Maria dziękuję. Myślę, że oboje wiemy jak różnie w życiu bywa. Przychodzą do nas różne doświadczenia, czasem niezależne od nas, które mają wpływ na nas samych. To zajmuje troszkę czasu aby się poukładać. Cieszę się, że dobry macie czas. Zawsze cieszę się, gdy komuś jest dobrze. A o siebie dbam jak mogę. Czasem nawet za bardzo ….

  • Katarzyna Czech

    oglądam, oglądam i myślę – coś jest nie tak – smutno jakoś, coś nie tak i to widać… inne te święta niż wszystkie poprzednie które widziałam na Twoich zdjęciach… ale jak to w życiu – czasem słońce czasem deszcz i on też jest potrzebny… kuchenne zdjęcia z babcią – świetne!

    • Dzięki Kasia. Ten blog jest oparty na szczerości. Nie będę udawał i nie będę kreował sztucznej atmosfery pełnej szczęśliwości, sztucznego uśmiechu i zadowolenia. Na zdjęciach jesteśmy my widziani oczami mojej obolałej głowy. To wszystko.

  • Emilia Wilgosz

    Najbardziej mi się podoba zdjęcie latającej Niny ;)